wtorek, 4 listopada 2014

Rozdział 1; „Nazwijmy to magią. Nazwijmy to prawdą”

*~Oczami Jane, dwa tygodnie później~*

- Jane, obudź się! ...
Poczułam, że ktoś mną potrząsa. Otworzyłam oczy...
- ... Znowu gadałaś przez sen... - ciągnęła Jasmine - Wstawaj, Zara niedługo przyjdzie.
- Czekaj, co? Jak to; mówiłam przez sen!?
- Wstawaj... 
- Co mówiłam!? - krzyknęłam, ale moja czternastoletnia siostrzyczka już wyszła z pokoju... 
Westchnęłam... Jeśli mówiłam coś o NIM, to znaczy, że Jas już wie... 
Ubrałam się szybko i zeszłam na "śniadanie”. 

15 minut później rozległ się dzwonek do drzwi.
'Zara', pomyślałam i poszłam otworzyć drzwi. To jednak nie była ona...
- Buuuu...! - usłyszałam i zobaczyłam Brada; mojego byłego przyjaciela, którego znam od ponad 9 lat, ale nasze kontakty ostatnio uległy zmianie. Dzisiaj, oficjalnie mogę go nazwać swoim wrogiem. 
Zamknęłam mu drzwi przed nosem. Teraz był ostatnią osobą z jaką chciałabym rozmawiać. Wolałabym rozmawiać nawet z Ross'em niż z nim... 
- AUUUU! - Brad krzyknął a ja zauważyłam, że przycisnęłam mu palce prawej ręki drzwiami. 
- Oj, wybacz.. - szepnęłam do niego, swoim najsłodszym głosem, co miało świadczyć o tym, że jeszcze mu nie wybaczyłam.
Już miałam wracać do swojego śniadania kiedy szepnął do mnie: 
- Chcę cię przeprosić... I porozmawiać... Proszę.
- Nie. Idź stąd. - syknęłam i zamknęłam drzwi. 
Sięgnęłam po moją komórkę by napisać do Zary czemu jeszcze jej nie ma, a kiedy to zrobiłam moją uwagę znowu przyciągnął SMS, który kiedyś dostałam od Rossa:
„ Zawsze jak będziesz się bała wyobraź sobie, że jestem obok Ciebie i wszystko to znika, bo to, że nie jestem fizycznie, nie znaczy, że i psychicznie. Jestem zawsze przy Tobie. 
Potem spojrzałam na ten który wysłałam do Rossa dwa tygodnie temu... SMS, który znam prawie na pamięć. SMS który zmienił to wszystko...:
„ Byłeś takim chłopakiem o jakim marzyła każda dziewczyna, jednak to ja byłam dla Ciebie najważniejsza, to ze mną spędzałeś cały Swój wolny czas, to tylko ja mogłam się z Ciebie śmiać, wyzywać Cię, a ty nic Sobie z tego nie robiłeś, tylko mówiłeś, że wyglądam cudownie jak się śmieję, ale również jak się złoszczę. To z Tobą mogłam porozmawiać o wszystkim, o całym tym życiu, o moich problemach, bo to przecież zawsze Ty mi pomagałeś, nikt inny. Ale teraz... Myślę, że to będzie najwłaściwsza pora by ci to powiedzieć. Wiem, że będzie Ci ciężko... mi w tym momencie też jest. Ale wiesz... to chyba koniec... Po prostu, to już dłużej nie ma sensu. Wiem, że Tobie na mnie zależy, a ja... niestety nie czuję tego samego. Przepraszam. Powinniśmy to zakończyć. Tę znajomość. Wiem, jak trudno jest spotykać się z kimś codziennie, wiedząc, że ta osoba nigdy nie będzie Twoja... Przepraszam. 
Tak naprawdę nie napisałam w tym SMS'ie prawdy...
- JANE! JEDZ ŚNIADANIE! I dlaczego Zara nie przyszła? - Jasmine właśnie zeszła z góry, i wyrwała mnie z zamyślenia.
- Ee? Co? A tak... Ym... - zerknęłam na SMS od Zary, który właśnie doszedł - Zara musi coś nagrać. Prawdopodobnie przyjedzie jutro...
- Ech. Dobrze. Jedz. 
- Wiesz straciłam apetyt...
Przeszłam do salonu i usiadłam przy pianinie. Mój zeszyt z melodią, akurat tam leżał.
- Jas, chodź tutaj. 
Kiedy podeszła podałam jej tekst i zaczęłam grać, a ona śpiewać...

>>> http://www.youtube.com/watch?v=WA1nJ8KENz8&feature=player_detailpage <<<

- Uwielbiam twój głos. 
Uśmiechnęła się, a ja odwzajemniłam uśmiech.
- Jak myślisz dlatego mam taki głos? - zapytała.
- Nazwijmy to magią. - odpowiedziałam.
- Nazwijmy to prawdą.

*~Oczami Zary tydzień później~*

- Jane ostatnio jest taka smutna... Kiedyś była inna... - szepnęła do mnie Jasmine.

- Masz rację, zmieniła się, a wiesz dlaczego? Bo kiedyś była szczęśliwa, wciąż się śmiała, jej oczy błyszczały, gdy na niego patrzyła. Była zakochana. Nadal jest. Okłamała go. Napisała mu, że nie czuję tego co on, a on ją kochał. Ale to nie prawda. On go kocha. Napisała mu to, żeby nie cierpieć. Bo po tym wszystkim, po tym jak wasi rodzice zginęli Jane cierpi na agliofobie, czyli lęk przed bólem. A Ross przecież był sławny, nie mógł by być zawsze z nią. Więc została sama, jej oczy są puste, bez żadnego wyrazu. Udaje szczęśliwą, a tak naprawdę w nocy płacze w poduszkę, bo już sobie nie radzi. I wiesz co jest najgorsze? Pomimo tego, patrząc na niego, jej oczy znów są takie jak dawniej... Ale ludzi cierpiących po stracie kogoś bliskiego w żaden sposób nie można pocieszyć. Oni po prostu muszą to przecierpieć...

♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯♯


Oto i 1 rozdział :) Wiem prawie miesiąc przerwy, ale musiałam poprawić oceny... xD Obiecuję, że następne będą pojawiać się wcześniej ;D Rozdział może nie najlepszy, i krótki, ale jest ;-; I jeśli ktoś przeczytał to proszę o komentarz, bo nie wiem czy moje pisanie ma wg. sens... 


Prolog - ,,Ludzie ranią tak mocno jak ich kochamy"

,,Chcę umrzeć". Z tą myślą wsiadłem do samolotu wylatującego z Nowego Yorku niemal cztery godziny temu. Chciałem ze sobą skończyć. Właśnie, jakiś banalny wypadek byłby w sam raz. Żeby nikogo nie obarczać winą, żebym nie musiał się wstydzić, żeby nikt nie dopytywał dlaczego... Rzucało samolotem przez całą drogę. Była burza i wszyscy zamarli, spięci i przerażeni. Ja nie. Tylko mnie jedynemu chciało się śmiać. Kiedy jest ci źle, kiedy widzisz wszystko w czarnych barwach, kiedy nie masz przed sobą przyszłości, kiedy nie masz nic do stracenia, kiedy... Każda chwila jest dla ciebie ciężarem. Ogromnym. Nie do udźwignięcia. I nic tylko ciągle się gryziesz. I chciałbyś za wszelką cenę się od tego uwolnić. W jakikolwiek sposób. I choćby i w ten najprostszy, ten najpodlejszy, tak aby uniknąć tego zmartwienia, ciągłego pamiętania dziś i nazajutrz tego samego: nie ma jej. Jej już nie ma. Ona jest nie dla ciebie. Nie wiesz co teraz robi, o czym mogłaby myśleć. Nie ma jej. A skoro tak, to chciałbyś po prostu, żeby i ciebie nie było. Chciałbyś zniknąć.
Bo najtrudniej w życiu jest patrzeć w oczy ukochanej osoby i widzieć pustkę. Zupełnie nic. Obojętność, zero tęsknoty. Najtrudniej czuć, że się ją kocha całym sobą i wiedzieć, że bez niej nie można żyć, ale ona bez ciebie jest szczęśliwa. Teraz wiem, że najtrudniej jest kochać bez wzajemności.

* * *

Nie rozumiem już nic. Myślałem, że to uczucie między nami  jest prawdziwe. A ona tylko bawiła się moimi uczuciami. Zakochałem się w niej, a ona pewnego dnia napisała mi SMS, że ,,nie czuję tego samego". Wydawało mi się, że to ,,ta jedyna"... Naprawdę ją kochałem i myślałem, że ona mnie też. Ale pomyliłem się. Musiała być dobrą aktorką. Ale ja nadal ją kocham...
Nie mam pojęcia jaki był jej cel, co chciała osiągnąć udawając, że mnie kocha. Nigdy niczego ode mnie nie chciała. Nie lubiła mieć wokół siebie zamieszania. 

* * *

Leżałem na moim łóżku odkąd przyjechałem z lotniska. Unikałem zbędnych pytań rodzeństwa. Nie zamierzałem im o tym opowiadać. Wiedzieli tylko, że nie jesteśmy już razem i że mają mnie o to nie pytać. Oczywiście Riker mnie nie słuchał...
- Mów co się stało. - powiedział wchodząc do pokoju i zezując w stronę walizki. 
- Widzisz się z kimś codziennie - odpowiedziałem przeciągając każdy wyraz - I nagle ten ktoś znika... I zdajesz sobie sprawę, że... Że był najważniejszą osobą w twoim życiu.
Riker westchnął:
- Ludzie ranią tak mocno jak ich kochamy.